poniedziałek, 13 maja 2013

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

czwartek, 11 kwietnia 2013

Makro wprawki

Robienie zdjęć makro moim nowym aparatem wydaje się dziecinnie łatwe. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że to moje "makro" chowa się przy zdjęciach profesjonalistów, ale mi się podoba:)
Wykorzystałam dziś rano chwilkę i obskoczyłam ogród koleżanki. Oto efekty:

Zabawy z fotografią

Powoli robię przeróbki na moim blogu. Mam zamiar dodać kilka stron, a ta o moich zabawach z fotografią będzie pierwsza.
W "fotografowanie" bawię się wieki. Celowo napisałam w cudzysłowiu, bo to faktycznie zabawa z mojej strony i daleko jej do doskonałości, ale sprawia mi to przyjemność.
Pierwszy aparat dostałam baaardzo dawno temu, była to Smiena po moim kuzynie, a fotografowanie nią dla dziesięciolatki było jak loteria - albo trafię albo nie:) Częściej nie trafiałam niż trafiałam - z ostrością, ze światłem, z kadrem - niemniej z tego okresu zachowało się kilka zdjęć zrobionych przeze mnie. Kiedyś je odkopię i tu wrzucę.
Ta zabawa była o tyle fajna, że miałam dostęp do ciemni, takiej prawdziwej, z odczynnikami, powiekszalnikiem, który wyglądał trochę jak wielka bomba i suszarką do wywołanych zdjęć. I te moje pierwsze zdjęcia wywoływałam sama, zupełnie sama! To dopiero była frajda, jak na kartce papieru fotograficznego zaczynały pojawiać się obrazy!
Kolejnym moim aparatem był taki automat, modny kiedyś i każdy go miał. W sumie to był bardziej aparat mojego brata. Mój brat dostał ten aparat od ojca na dzień dziecka, ja dostałam wtedy z tej okazji złoty pierścionek. Miałam jakieś kilkanaście lat i powinnam być zachwycona tym pierścionkiem /noszę go zresztą do dziś/, ale nie byłam. Miałam focha, bo.... to ja chciałam dostać aparat:) Jak opowiedziałam to mężowi to boki zrywał, bo jeszcze nie widział "baby" co woli aparat od pierścionka. No cóż,  ja widziałam, a jedną to nawet do dziś widuję codziennie w lustrze:)
Kolejny aparat to Zenith 12XP- kupiony na spółę z moim ówczesnym narzeczonym a teraz mężem, też zresztą wieki temu. Tu chyba tak naprawdę zaczęła się ta poważniejsza zabawa w fotografowanie. Zenithem byłam zachwycona, zresztą jestem do dziś zachwycona, choć teraz już leży w szafce i odpoczywa - zepsuła się w nim część do zwijania filmu - Ale zdjęcia z niego były rewelacyjne! tu trochę tak bez cenzury - jedno z pierwszych zdjęć zrobionych przy użyciu samowyzwalacza:

Skan zdjęcia

Zenithem fotografowałam też mojego starszego syna - z tych zdjęć jestem zadowolona do dziś. Leżą sobie pięknie w albumie i cieszą nasze oczy:
Zdjęcie ze zdjęcia - skaner jakiś czas temu odmówił współpracy.
 Później przyszedł czas na nowoczesność i Lumixa DMC FZ50. Pierwsza moja cyfrówka. Dostałam ją pod choinkę. Co prawda przyniósł mi ją Mikołaj :) ale wcześniej długo o niej czytałam, szukałam recenzji i opini. Na tamte czasy był to sprzę t drogi, ale wart swojej ceny - na lustrzankę nas stać nie było, choć chodziła nam po głowach i taka hybryda musiała mi wystarczyć. Wystarczyła i to na długo, bo aż jakieś 7 lat. Zdjęcia z niej znacie, bo te, któe pojawiały się na blogu są robione właśnie tym aparatem. Jestem z niego mega zadowolona, ale chyba przyszedł dla niego czas na małą emeryturę. No, może popracuje jeszcze na pół etatu, bo ma duże możliwości i świetnie sprawdza się na wycieczkach:)
Ale teraz zaczyna się Canona 600d. Przykicał mi go zajączek:) Spełnił moje marzenie:0 A ja zaczynam poznawać ten sprzęt i od nowa uczyć się obsługi lustrzanki, tym razem cyfrowej.
Pierwsze dni to takie poznawanie siebie, przypominanie sobie co i jak. Niby łatwiej z nią działać jak z Zenithem, bo ma masę trybów automatycznych, ale ja jakoś wolę te manualne, jak w Zenicie.
Także uwaga uwaga, zamęczą będę wszystkich zdjęciami:)
A na początek małe wprawki na storczyku: